Chociaż zdaje sobie sprawę, że narobię sobie całkiem pokaźną liczbę wrogów pisząc ten artykuł, to chyba mam prawo wypowiedzieć się na dowolny temat na własnym blogu. Zwłaszcza, że ostatnio wiele rzeczy starałem się przemilczeć, ale do rzeczy.
Dziś chciałbym napisać co myślę o wszystkich szkoleniach z dziedziny SEO czy SEM, które ostatnio wyrastają jak grzyby po deszczu, zwłaszcza po zeszłorocznych zmianach, które Google wprowadza coraz agresywniej wpływając na cały świat pozycjonerów czy marketingowców.
Cofnijmy się do momentu kiedy pierwszy raz ujrzały światło dzienne takie aktualizacje jak Panda czy Pingwin. Tuż po nich mieliśmy wysyp szkoleń w stylu:
„Jak radzić sobie po Pandzie?”
„Jak radzić sobie po Pingwinie?”
I co najlepsze po każdej wersji algorytmów powstawały podobne szkolenia, w których zmieniano jedynie cyferkę przy zwierzaczku. Nie muszę wspominać o wysypie narzędzi, które miały być lekiem na całe zło. Choć nie powiem, niektóre z nich pomagały i pomagają do dziś czy to przy analizie linków czy przy przeprowadzaniu audytów SEO, ale nigdy nie były lekarstwem, choć niektóre z nich reklamowały się jako prawdziwa pigułka na całe zło.
Google tworzy miejsca pracy
Idziemy dalej, całe zamieszanie a kolejnymi aktualizacjami dało pole do popisów tym bardziej przedsiębiorczym i po wielkim dupnięciu Pingwina od razu oferty cudownego zdejmowania filtrów pojawiały się na każdym rogu, w reklamach Google, na Facebooku, no dosłownie wszędzie. Ale nie winię tutaj nikogo, kto wykorzystał szansę ten zarobił, ale rozmawiając z wieloma klientami wiem jedno, po zdjęciu filtra pozycje w 50% przypadków poszybowały bardziej w dół niż w czasie gdy filtr był. Powód? Zdejmowanie linków super tools’em od Google? Skutkiem rozwoju takiego biznesu było nic innego jak napędzanie kolejnego i tak w kółko.
Spadł traffic jeszcze bardziej po zdjęciu filtra, więc powracamy do pozycjonowania, kolejna firma SEO zajmuje się tymże zleceniem, albo persona, która nie tak dawno zdejmowała filtr. W wielu przypadkach klient płacąc po 700, czy 800zł za zdjęcie kary przez kolejne miesiące płacił za dalsze pozycjonowanie, ale do czasu, gdy Pingwin nie uderzył na nowo i nie przywalił kary za recydywę. Tutaj pole do popisu miała kolejna osoba, która próbowała takowy zdjąć, a najlepsi proponowali zmienić domenę i ładować kasę na wszystko od nowa, wszak nie zawsze działa 301 – no cóż płać i płacz.
Dojenie bez dojarki, czyli szkolenia bez pitolenia
Jednak powróćmy do biznesu ze szkoleń wszelkiej maści. Miałem okazję swojego czasu pojeździć po paru takich „przedstawieniach” i co się okazuje w większości przypadków wracałem z nich z wrażeniem, że niepotrzebnie straciłem czas. Jeśli potrafię zrozumieć, że te z darmowej palety szkoleń to w dużej mierze prezentacja nowych produktów firm reprezentowanych przez prelegentów to nie rozumiem dlaczego na płatnych szkoleniach wychodzi Pan A i przez godzinę czasu nawija o meta tagach, gdzie nie dostajemy nic odkrywczego, a ładnie opracowane to co publicznie i za darmo jest dostępne w sieci. Zresztą nie testując pewnych rzeczy u siebie tak naprawdę niczego się nie nauczymy, a przeglądając informacje w sieci liczy się umiejętność czytania ze zrozumienie, a na szkoleniach umiejętność słuchania wraz ze skillem wydawania kasy. Dla wielu ludzi płacenie za szkolenia to groszowe sprawy, ale nawet te 200, 400zł to nikt nie znalazł na ulicy i jadąc na jakiekolwiek szkolenia mamy nadzieję usłyszeć coś, czego nie wiemy, coś ciekawego, kurde chcę ten obiecany lek „na całe zło”.
Co dostaje w zamian?
After party, jedyna rzecz, która w dzisiejszych czasach tak naprawdę skłania na podobne wyjazdy. To taki SEO Sylwester, ale bez żon i mężów. Dopiero tam rozmawiając z ludźmi możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego. Jednak pozostaje mimo wszystko niesmak wyrzuconej w błoto kasy.
Jednak najbardziej podobają mi się oferty szkoleń, gdzie twórcy chcą „nam pomóc” za jedyne 2000 +VAT rozwiązać problem promocji w sieci. Rozglądam się w prawo mam content marketing, rozglądam się w lewo – cudowną metodę infografik, która jest tak zachwalana, że przeciętny Jan Kowalski wyrzuci kasę na szkolenie, gdzie dowie się, że musi wyrzuć kolejną kasę na infografiki, a efekt okazuje się być, ale jedynie w pewnych branżach – tylko czemu nikt nie napisał, że dla Bogdana, ślusarza z Krakowa, infografiki są potrzebne tak jak rzeżączka pani lekkich obyczajów. Troszkę pojechałem po bandzie z przykładem ślusarza, ale chyba każdy wie o co mi chodzi.
Dobra, nie mam nic przeciwko szkoleniom, ale po co udawać, że jesteśmy Matką Teresą z Kalkuty i chcemy zbawiać świat za 2000 czy 3000 zł? Wiadomo, że chodzi o kasę. Dodatkowo wszelkie negatywne komentarze w reklamowanych szkoleniach w większości nie pojawiają się. No ale przecież to Aksimet, czy Admin, zresztą i to na A i to na A się zaczyna – jeden pierun.
No i teraz zobaczmy kto jeździ na szkolenia? Oczywiście osoby, które po prostu to lubią, mają nadzieje, że coś nowego usłyszą, albo po prostu grupa osób, których wysłała na nie agencja mając nadzieje, że po dwóch czy trzech wyjazdach ich pracownicy będą wymiatać w swojej dziedzinie.
Jaki jest tego skutek?
Mamy coraz więcej specjalistów, choć tutaj to z jednej strony dobra sprawa bo wzrasta poziom konkurencja, a każdy „specjalista” to potencjalni nowi klienci do zdejmowania filtrów. To nowe kody sprzedane w polecanych 100 najlepszych katalogach. To potencjalni uczestniczy kolejnych szkoleń i można tak wymieniać w nieskończoność.
Jednak będąc na szkoleniach nie zauważyliście, że pewna grupka osób siedzi na Facebooku, kilka osób namiętnie odpisuje na smsy. Jakiś odsetek zmyka do Burger Kinga, a są nawet jednostki, które nadrabiają cały tydzień czule przytuleni do ławki czy stolika, z namiętnością obejmując wszystko co mają wokół siebie i uroczo pochrapując w rytm mowy prelegenta.
Ze szkoleń na które uczęszczałem to co wyniosłem to:
- Szczątkowe ilości nowej wiedzy
- Koszulki dla żony, w których przyjemnie jej się śpi
- Smycze, nie dla psa ale na klucze
- Masę ulotek, papieru, który niestety nie może być nawet użyty jako zamiennik łazienkowej, szarej taśmy, choć niektóry barwniki ładnie pachną, mola wysiada.
- No i kaca, po after party, to pamięta moja wątroba do dnia dzisiejszego
Obecnie może i powiecie, że jest masa wartościowych szkoleń, czy innych prelekcji. Jednakże to co widziałem, to czego się nasłuchałem podczas wcześniejszych wyjazdów sprawia, że wolę czas poświęcić córce niż zmarnować go przesypiając kolejne szkolenia. Choć przyznam, że niekiedy skusi mnie jedna osoba z ośmiu prelegentów i tylko jadę na konkretną godzinę, aby posłuchać co ciekawego ma do przekazania. Ale, żeby pchać się na całość – nie, wysiadam.
Teraz czekam na szkolenie z wstawiania aktywnych linków na kasie w Tesco, albo na przydrożnych latarniach. No i tradycyjnego, polskiego hejtu, zwłaszcza anonimowego, ten kocham najbardziej.
Szczera prawda
Ameryki to kolega nie odkrył, myślisz ze poco są szkolenia, zwłaszcza z takiego tematu jak Seo? Oczywiście cześć teorii faktycznie jest taka, 2+2 równa się 4 – natomiast część faktów jest taka, że dla jednych biały gołąb to znak pokoju, dla innych to znak Ducha Świętego, jeszcze dla innych gołąb jest gołąb…
Ja doskonale rozumiem, że w trakcie można wymieniać się poglądami, poznać zdanie innych, ale od tego jest after party, przy wódce teorie powstają…
Ślusarz to pikuś – weź takiego szambonurka (mój nieśmiertelny przykład) – jemu potrzebna co najwyżej wizytówka na G+ oraz w kilku katalogach lokalnych. Szkoelnie za 2kilo niepotrzebne no chyba, że chce przyjść na after bo łatwiej o kontrakt na wykonanie pasa cnoty 😉
Fajnie napisane.
Ale pomyśl jakby wyglądała infografika dla szambonurka. „Kupa” roboty?
Prawda prawda co piszesz… tetaz wszyscy znaja sie na sem i seo i odrazu MUSZĄ szkolić bo są mega super i wazytko znają i przekażą…. zastanawia mnie fakt kto jescze daje sie mabic w butelke ale jal widać sporo ludzi….. Na szkoleniach jescze mozna spotkac niezlych bałwanów
Tak naprawdę jedyne branżowe imprezy które dla mnie coś wnoszą, to SEMcampy.
Wszystkie inne są na pewno fajne w kwestii odświeżenia pamięci i posłuchania o nowych toolsach, ale nie za taką kasę 🙂
Sem campy pod względem SEO są tragiczne ( reszta spoko ).
Śmiałem sie jak bóbr jak Cezzy pokazał na slajdzie ahrefsa do analizy linków, a na sali zawrzało od odgłosu włączanych długopisów i otwierania notatników. To pokazuje jaka SEO audiencja sie tam gromadzi i jakiego poziomu wymagają.
( wypowiadam się tylko o aspektach SEO )
Będę szczery – najwięcej zawsze można przedyskutować w kuluarach oraz na afterze …. na afterze tym bardziej, że każdy staje się „rozmowniejszy” 🙂
Poza tym bardzo dobre deale zrobiłem na afterach z czego powoli zaczyna mi to przynosić korzyści 😀
To tylko listy szkoleń, w których uczestniczyłeś, brakuje do kompletu. 😉
Chętnie bym wymienił, ale nie chcę rzucać nazwami bo później zacznie się prawdziwy hejt, że nie doceniam pracy, że nie daje zarobić innym i takie tam pierdoły, dlatego powstrzymam się…
ładny wpis 🙂 doszedłem do tego samego wniosku ale oglądając 'wykłady’ czy 'kursy’ na youtubowej tubie. Nic więcej z informacji nie ma poza rzeczami rozsianymi po sieci, jedyny plus taki że masz wszystko w jednym miejscu, jeżeli komuś nie chce się siedzieć n ilości godzin to jest to dobre.
W sumie bardzo trafnie zdefiniowany problem. Oczywiście zawsze rozumiałem że na takim szkoleniu mogą się znaleźć ludzie tacy jak wielu z Was czyli zajmujący się tym profesjonalnie, ale także tacy jak ja, którzy chcą wyppozycjonować trzy amatorskie strony; ale gdy ktoś obiecuje prawdę objawioną, a później przez 3h dowiadujemy się o metatagach, o tym że wszystkie obrazki muszą być odpowiednio opisane, a strona zoptymalizowana tak, aby się szybko wczytywała, to coś tu jest nie tak. Skoro nawet ja się czuję że marnuję wtedy czas, bo nie dowiaduje się nic nowego, ciekawe jak Wy musicie się czuć 🙂
Dobrze prawisz. Problem mało merytorycznych szkoleń dotyczy nie tylko tej branży. Wszelkiej maści szkolenia marketingowe, czy te mające na celu poprawić jakość sprzedaży/usług są po prostu słabe. Zresztą… W pozycjonowaniu nie ma żadnej magii. Albo kumasz albo nie…
Zauważ jak po ostatniej aktualizacji wszystkim rośnie, nic nie spada, ego wzrasta jak i spodziewam się niedługo szkolenia „Content marketing po Pandzie 4.0” – to będzie hit
w/g mnie najlepsze szkolenia to własna praktyka o fora/blogi/eksperymenty
Za dużo nikt nie może powiedzieć, bo klienci na następne szkolenie nie przyjadą… Teraz jak będę się wybierał, to jedynie na Afterparty ;))
wkrótce i na Afterparty trzeba będzie kupić bilet 🙂
Jeśli wyjście na semcamp czy inny barcamp nazywasz szkoleniem to jest to niezła pomyłka. To sa otwarte spotkania z wolnym wstępem a nie szkolenia. A jak byłeś na szkoleniach seo za 200 pln to dostałeś produkt o takiej wartości. To tak jak z seo, jak chcesz szybko, skutecznie i w Polsce najlepiej za darmo, to efektu sam sie domyśl.
Kwoty były przykładowe, a jadąc na szkolenie za 2000zł czy za 200zł dowiesz tyle samo plus to, że właśnie zapłaciłeś 1800zł więcej 😉 Wspomniałem gdzieś o semcampach? Nie;) Grunt, że jest pierwszy, anonimowy hejt;) I like it!
Mam takie samo zdanie, że z rozmów w kuluarach można wynieść coś nowego, wymieniając się doświadczeniami 🙂 A SEM camp, to jest bardziej dla tych co zajmują się Analityką, Adwordsami. Odpowiednikiem tego dla nas jest SEO Festiwal, który dopiero się odbędzie. Prelegenci obiecujący, ale czy podzielą się czymś interesującym ze sceny – dopiero się okaże.
Szkolenia są dla zielonych w temacie po co na nie jeżdżą pozostali to już ich sprawa może chcą mieć wolny dzień w robocie albo pogadać, nie wiem i zgadywać nie zamierzam 🙂
Odezwał się ten co jest prawie na kazdym 😛
To żeby nie było anonimowo.
Ostatnie szkolenie w wawie to przeciętniak. 3+
-Pan Artur spóźniony Jakieś 30 min, a jego wykład jako pierwszy:) Korki w Warszawie kto by pomyślał. Temat przygotowany na kolanie co było widać.
-Karol Dziedzic bardzo ciekawie o finansówce. Analiza i optymalizacja i znowu analiza. A nie same linki. W dużym skrócie.
-Zgred Optymalizacja wałkowana już x razy. Nic nowego
-Kubera duża dawka ciekawostek. Widać przygotowanie rzeczowość. Widać, że lubi to co robi i nie pier.. o white seo.
PS. Wyjazd z centrum samochodem 350m równo godzina. Tyle jest miejsc aby zrobić szkolenie ale nie al. jerozolimskie. 🙂
Świetny wpis 🙂 – ja jak widzę, jak się ludzie promują to czasami nie wiem, czy mam się za nich wstydzić, czy też nie…
Najpierw każdy był specem od pozycjonowania, potem od filtrów, teraz co niektórzy przerzucają się na Adwords – paranoja jakaś i parodia w jednym….
Być może uznasz to za hejting, acz uważam, że warto zwrócić uwagę na odbiorców tych szkoleń. Gdu ktoś jarzący nieco więcej z SEO niż to, że trzeba klepać linki i jakoś wzrośnie – wybiera się na szkolenie seo, z automatu godzi się na to, że może dowiedzieć sie bardzo mało – bo szkolenie na ogól o ile nie jest nazwane dla zaawansiwanych, wersja pro itd – przeznaczone jest dla osob nie znajacych tematu, chcących go poznac.
Bylem na szkoleniu o social mediach, atmosfera fajna, ludzie spoko – ale zanotowałem przez 2 dni jedną stronę – bo prezentowany material zawierał oprowadzenie po facebooku (niektorzy uczestnicy nawet nie mieli kont, wiec byla to dla nich rewolucja) i innych serwisach, ja dowiedxialem sie moze 2-3 rzeczy nowe.
Jednak zawsze jest kwestia tego, ze seoecjalista idac na szkolenie nie moze moim zdaniem miec pretensji, skoro idzie na „szkolenie seo” zatem moze sie spodziewać, ze ogolny przekroj uczestnikow ma zdecydowanue mniejsza wiedzxe i umiejetnosci od niego, a niestety szkolen na poziomie PRO praktycznie nie ma.
Sama prawda. Niewiem nawet co mam napisać, bo wszystko napisałeś za mnie 🙂
Zgred ja jestem prawie na każdym żeby stale podnosić wiedzę i utrzymywać przyjacielskie stosunki z innymi bywalcami.
Dobrze to opisałeś. Identycznie sprawa ma się z moim „core businessem” tj szkoleniami sprzedawców. Trenerzy w 99% procentach nigdy nie byli sprzedawcami i nie mają pojęcia o tym, jak to jest słyszeć 200 razy dziennie „dziękuję, nie jestem zainteresowany”. Oni po prostu „naumieli się” jak sprzedawać i taką teorię walą na szkoleniach. Potem mam kontakt z ich klientami, którzy owszem, świetnie potrafią wymienić cechy klienta choleryka, sangwinika i flegmatyka, ale jak z nimi rozmawiać – to już czarna magia. A nie daj Boże, jak trafi się na szkolenie za unijną kasę (EFS)…
Ale inny przykład. Idziesz na szkolenie z prowadzenia biznesu, a tu wychodzi młody szczyl z 22 lata i będzie uczył kogoś jak poprowadzić firmę, a sam nie ma firmy, nie zatrudnia i ma tylko wątpliwej jakości wiedzę.
Szkolenia z SEO niestety zwykle nie odbiegają od tych z innych branż. Zazwyczaj jeśli szkolenie nie dotyczy jakiegoś konkretnego aspektu, ale ma szeroki zakres, to pojawia się dużo pitolenia tak naprawdę o niczym. Byłem na wielu szkoleniach z zakresu zarządzania projektami, umiejętności miękkich, pozyskiwania funduszy unijnych – wszędzie jest tak samo. A jeżeli szkolenie jest dofinansowywane przez UE, to już w ogóle nie ma o czym gadać. Dla osób mocno siedzących w branży tak naprawdę i tak najważniejsze są aftery i przerwy między prelekcjami – to wtedy wymienia się poglądy i wizytówki 😉
Brawo Jacku za artykuł, uśmiałem się jak dziecko i wcale nie przesadziłeś. Nic nie poradzisz, większość szkoleń to tylko biznes, uważaj w przyszłości, żebyś nie przepłacał za smycze, koszulki i inne gadżety.
Ogólnie wybierając się na szkolenie, które jest płatne, zawsze znasz agendę i listę prelegentów. Łatwo przewidzieć jaki będzie poziom i czy jest szansa aby dowiedzieć się czegoś nowego czy nie.
Zwrócę też uwagę na to, że szkolenia nie są tylko dla pozycjonerów, a głównie dla webmasterów, programistów, PMów czy zupełnie nowych w temacie. Będąc zawodowcem od lat, nie ma co liczyć, że po szkoleniu dostaniemy jakiegoś objawienia. To chyba oczywiste, że im lepiej się znamy na czymś, tym mniej nowych rzeczy dowiemy się na szkoleniu.
No to Panie Pawle R. mówi Pan teraz o sobie i jestem bardzo ciekawy co takiego przygotujesz na piątek 🙂
Żeby szkolenia dały cokolwiek osobom zawodowo zajmującym się SEO, powinny na nich być prezentowane konkretne case study. Czyli zamiast mówić o tym, co ma wpływ na ranking i które linki są fajne, pokazać na przykładzie, które z technik się sprawdziły, a które nie, jaka ilość linków z danego źródła w jaki sposób przełożyła się na zmianę pozycji, jak one wyglądały, jak to wpływało na ruch, jakie popełniono błędy itp. Ale takie szkolenia od razu powinny być nazywane szkoleniami zaawansowanymi i nie powinny być reklamowane wśród osób początkujących, bo wtedy zawsze będzie problem z dostosowaniem poziomu – jedni będą potrzebowali wyjaśnienia niektórych spraw czy nawet podstawowych pojęć, a inni przez to dalej będą czekali na konkrety.
Sama nie wypowiem się na temat poziomu szkoleń SEO, bo praktycznie na nie nie jeżdżę. Ale widząc ich programy, od razu wiem, czy jadąc na dane szkolenie miałabym szansę dowiedzieć się czegoś nowego. Dlatego pytanie do Ciebie, Jacku, czy w Twoim przypadku (nie napisałeś, na temat czyjego szkolenia się wypowiadasz) program szkolenia zakładał wyższy poziom niż ten, który faktycznie otrzymałeś?
Marto, nie wymieniam i nie wymienię szkoleń żadnych, gdyż nie chcę tutaj robić wjazdów personalnych. Napisałem artykuł o tym bo tak naprawdę nikt tego nie chce powiedzieć głośno. Nie będę robił ani komuś reklamy, ani antyreklamy – nie zachowam się jak polityk, nie wymienię nigdy nazwisk. W pewnym sensie doceniam pracę innych, to że przygotowują się na szkolenia, ale kurde, poziom powtarzalności poniektórych sięga szczytów.
Jakieś 1,5 roku temu byłem na szkoleniu o tematyce „Link Building dla zaawansowanych” organizowany przez bardzo znaną firmę i ludzi ze świata SEM (koszt bagatela 3,5k). Jakie informacje otrzymałem? Historię skryptów do katalogów i precli(1,5h) oraz jak pozyskać link np. z G+ czy Youtube(30min)… Damn! Dodatkowo pendrive z listą (niby tajną) najlepszych 1000 katalogów w PL (która hula po sieci aż miło) bez żadnych rozszerzających informacji! Szok.
Wszyscy szukają prostych rozwiązań. Nie ma już prostych rozwiązań (nie mówię o włamywaniu się na strony) w pozyskiwaniu dobrych linków jak tylko ciężka i mozolna praca.
Zrobić ładne opakowanie, napędzić ludzi i kasować, niech będzie nawet po stówie, to i tak jest niezły pieniądz.
Ostatnio dostałem ofertę od firmy, zajmującej się szkoleniami z marketingu, na przeprowadzenie szkolenia SEM w Warszawie. Pani nie interesowało moje wykształcenie czy doświadczenie… zaproponowała termin i oczekiwała ode mnie podania kwoty.
Wydaje mi się, że tak właśnie się to w wielu przypadkach odbywa. Znajduje się osobę, która może przeprowadzić szkolenie na jakikolwiek temat (najlepiej zbieżny z aktualną sytuacją na rynku), tworzy się kampanię reklamową, sugerując rozwiązanie problemu i kasa leci…
Niestety, często szkolenia są wydmuszką. Dobrze jest znaleźć szkolenie, gdzie poziom naszej wiedzy jest niski a potrzeba nauki wysoka. Np. szkolenia programowania – bo ogólne szkolenia z zakresu np. biznesu to często zbędność.