Google widać chwyta się każdego sposobu na zarobienie kasy. Od dawna zapowiadano wyszukiwarkę lotów i ot wczoraj takowa powstała i powiem wam działa idealnie jak dla mnie. Można psioczyć na wiele innych pomysłów od googlasów, ale z tym to na pewno jest strzał w dziesiątkę.
Interaktywna mapa pozwoli nam szybciej wybierać cel podróży, ale i nie brakuje tradycyjnych pól, które doskonale znamy z innych systemów rezerwacyjnych jak wybór podróży w jedną, albo w obie strony, czy też możliwość wybrania klasy jaką chcemy podróżować – oczywiście po zmianie z ekonomiczną na dowolnie inną da się odczuć różnicę cenową, ale niektórzy przecież tylko latają w ten sposób.
Najbardziej jednak podoba mi się to, że nie czekamy jak w innych systemach na wyszukanie najlepszego połączenia niekiedy ponad minutę – tutaj Google serwuje nam wyniki niemalże natychmiast.
Co więcej możemy zdecydować czy lot ma być z przesiadkami czy bez, suwakiem dostosować maksymalną cenę, aby system wybrał nam loty na naszą kieszeń, a nawet mamy możliwość wyszukiwania ofert danej linii lotniczej bo sam wybór czasu trwania lotu wydaje się bezsensu bo tutaj nie sądzę, aby linia A do Nowego Jorku leciała o wiele krócej niż linia B. Oczywiście pomijając przypadki, gdy są przesiadki.
A teraz najlepsze, coś czego nie widziałem ani w ofercie Esky ani w ofercie jakiegokolwiek pośrednika sprzedaży biletów lotniczych. Otóż sprawdźcie sobie po wyszukaniu lotu co pokaże się wam po wciśnięciu guzika „Najniższe ceny”.
Dzięki tej funkcji, bez przęłączania dni i miesięcy na kalendarzu możemy znaleźć termin lotu, gdy jest najtaniej. Moim zdaniem bardzo przydatna funkcjonalność, która każdemy z was pozwoli zaplanować odpowiedni i najtańszy moment na wyjazd na wczasy czy do rodziny. Jak na przykładzie powyżej już w maju odnalazłem bilety do Londynu za 280zł w obie strony. To tak wiele, za niewiele i jak cieszy.
Oczywiście przy procesie rezerwacji widać, że to nie Google sprzedaje bezpośrednio bilety, ale kieruje na strony przewoźników. Wyszukiwarkę lotów znajdziecie pod tym adresem.
A wy co sądzicie o nowej wyszukiwarce lotów od Google?
Powiedz to firmą, które na tym zarabiają.
Oczywiście jest to kolejna konkurencja i to dość spora, ale również pewien czynnik, który pobudzi obecne portale sprzedające bilety lotnicze do dalszego działania, zmian – do oferowania użytkownikom tego czego do tej pory nie mieli nigdzie indziej. Co Nam po setkach wyszukiwarek jeśli każda z nich różni się od drugiej szatą graficzną i opłatami transakcyjnymi?
To nie jest konkurencja. To jest sędzia i konkurencja w jednym. Czyli koniec biznesu dla wielu firm. Nic nowego.
To jest tak jak jedna firma zaczyna zagrażać wielu podmiotom, dzięki którym istnieje. Dziecko zaczyna zjadać własnych żywicieli. Potem koło się zamknie nastąpi rozpad i znowu kolejna firma zacznie konsolidować wokół siebie wszystkie usługi. Symbioza w biznesie korporacji nie istnieje. Wyzyskać i jedziemy dalej. Została już tylko Afryka potem chyba inne planety.
Więc tytuł o bombie trochę z ironią , zważywszy, że niektórzy muszą promować takie portale. A łatwiej nie będzie.
Wielokrotnie w historii mogliśmy się przekonać, że cholernie dużo racji miał Henry Ford, kiedy mówił: „Jeśli jest coś, czego nie potrafimy zrobić wydajniej, taniej i lepiej niż konkurenci, nie ma sensu, żebyśmy to robili i powinniśmy zatrudnić do wykonania tej pracy kogoś, kto to zrobi lepiej niż my”. To wyczerpuje temat. Google zrobiło coś wydajniej, taniej i lepiej – konkurencję wykosi. I bardzo dobrze dla gospodarki.
Zupełny brak zrozumienia tematu.
Wiec idziemy dalej google wchodzi na rynek robi to taniej lepiej itd.
To znaczy, że ty obecny konsument możesz kupić taniej i lepiej.
Ale za 5 lat zostało 5 firm. W tym google. Google ma 80% rynku. I idzie do lotu i mówi poproszę bilet dla moich klientów z 15 % zniżki albo wypadacie z mojej usługi w której mam największe udziały w rynku. Lot się zgadza ale kosztem oferowanych usług.
Wiec google zarobiło, ty kupiłeś taniej ale latasz syfem. itd.
do momentu gdy usługa przestanie być opłacalna.
Tak to robi Biedronka i inne supermarkety.
Tylko nie mów mi, że to jest lepsze dla konsumentów.
Bo w momencie gdy wykosisz wszystkich możesz iść w druga stronę.
Mianowicie prosić o 15% zniżki a klientowi dawać figę albo sprzedawać jeszcze drożej. Maksymalizując zyski.
Tak czy tak zapraszam do podręczników ekonomii.
Tu nie ma możliwości mówienia o konkurencji. Ponieważ jeden z graczy ustawia wynik.
Jasne – nie mam wątpliwości, że właśnie taki mechanizm naprawdę będzie miał miejsce i problem w krótkim czasie będzie widoczny dla wszystkich. Ale pod względem ekonomicznym takie sytuacje są dawno rozwiązane – w Polsce zajmuje się tym dobrze / kiepsko / tragicznie niejaki UOKiK. I chociaż jest to łatanie rzeczywistości, to działa lepiej, niż kurczowe dbanie o to, by każdy biznes mógł utrzymać się na rynku.
Poza tym nieprawdą jest twierdzenie, że nie ma możliwości mówienia o konkurencji. Konkurencja będzie zawsze, człowiek ma to w genach.
Kolejna konkurencja? Czy Ty czytasz to, co napisałeś, czy od razu klikasz „Odpowiedz”? Normalny człowiek zastanowiłby się, choćby minimalnie, czy nie gada bzdur! Kim trzeba być i jakiej długości mieć dzidę w głowie, żeby pisać „pobudzi obecne portale” … ręce opadają. Przecież to zwyczajnie zmiata „obecne portale”.
Kretyńskie dywagacje. Przypominają pytanie: „Czy wolisz – pełną michę, czy dłuższy łańcuch?” Mądra/y Pani/Pan „brak” woli dłuższy łancuch. Geniusz czasów współczesnych „Marian” – pełną michę. Każdy przekonany, że ma rację.
Nie bardzo rozumiem porównania. Może jaśniej najlepiej z przykładami i ekonomią.
Grześ, trochę za wysokie loty 🙂 Jak sądzę, spodziewasz się, że masz do czynienia z ludźmi skrajnymi – jeden idealizuje gospodarczą wolność, a drugi to socjalista. Niekoniecznie tak jest, przeczytaj co napisał brak komentując wypowiedź Mariana.