668 145 480 info@jacekjagusiak.pl

Ciągle Google uracza nas kolejnymi zmianami swojego algorytmu i jak pewnie już niejednokrotnie słyszeliście maj był dość burzliwym miesiącem w branży SEO z racji wypuszczenia Pandy w wersji 4.0. Ów zwierzak ma walczyć z niskiej jakości treścią, spamem – ogólnie ze stronami o niskiej jakości, ale czy tak naprawdę jest?

Nieco o pandzie

Panda została pierwszy raz ujawniona w 2011 roku przez Google jako seria zmian algorytmicznych, które uderzają w spam i w niskiej jakości stronki. Poprzez kolejne lata mogliśmy podziwiać jak nasz zwierzak ewoluował i dostał ponad 25 kolejnych aktualizacji. To właśnie tą 26-tą poznaliśmy ostatnio…

Co to oznacza dla webmasterów?

Nie mamy zbyt wielu informacji na temat tego co dodano w nowej Pandzie, ale dalej celem jest niskiej jakości content. To doskonała okazja, aby mógł wybić się w sieci mały biznes nie posiadający dużego budżety na reklamę. Jednak przeglądając sieć dalej widzę jedynie duże marki, które raczej nie przejmują się wewnętrznym czy zewnętrznym DC. Choć jak życie pokazało nawet i giganci mogą dostać po łapkach, czego najdoskonalszym przykładem jest eBay.

ebay

Mimo to wiele spamów dalej trzyma się całkiem nieźle w topach i osobiście nie zauważyłem większych lub mniejszych zmian w ich ilości. Sam ostatnio pisałem o Plikostradzie, która za nic ma starania Google, które mają na celu wyeliminowanie takich zapleczówek jakie prowadzą właśnie do ich strony.

Teraz czym jest spam? Zły content?

Moim zdaniem maszyna nie powinna oceniać treści jako tako, gdyż nawet artykuł napisany w kilku zdaniach może być o wiele bardziej treściwy niż epopeja na kilka stron A4. Co więcej, wiele stron korzysta z systemów newsów, które są krótkimi informacjami o najważniejszych wydarzeniach z danej branży. Strony informacyjne nie piszą wielkich artykułów i niewielkich zmianach, bo po co? Ważne jest informowanie użytkownika, że A zmieniło się na B i basta. Tym samym jak Panda ma określić wartość merytoryczną takiej strony? Po tym jak wiele osób ją odwiedzi, przeczyta artykuł? Jednak jeśli dostaniemy karę algorytmiczną, padniemy poza pierwszą setkę wyników, więc kto to przeczyta i jak? Pingwin broni przed linkowaniem, więc i z drugiej strony reklamując posta na tematycznych stronach możemy dostać nożem. Z każdej strony jesteśmy ścigani i zostają nam Social Media? W dobie spamu na Facebooku kto chętnie kliknie w daną informacje? Chyba, że damy informacje o „Zabawie w słoneczko…” wtedy zleci się banda zboczeńców, ale promocja za pomocą scamu nie jest chyba najlepszym rozwiązaniem.

Pozostają jeszcze konkursy, infografiki itp., ale na wszyscy potrzeba początkowego budżetu, a nie każdą firmę stać na taką promocję w pierwszych miesiącach działalności. Można by było pisać wiele o tym, czy aktualizacje Google są dobre czy złe, jednak póki nie pokonają „rzeczywiście” spamu to ich starania do walka z wiatrakami.

Z drugiej strony coraz więcej przekonuje się o tym, że Google robi wszystko, aby zebrać nowych klientów na Adwords.

Dobrze, ale czym jest dobry content?

Z teorii dobra treść dla Google jest wtedy, gdy tworząc ją nie myślimy o wyszukiwarkach, o robotach, ale o użytkownikach. Jednak to tylko teoria i praktyki są zawsze zupełnie inne, a dlaczego? Nie dlatego, że koniecznie chcemy oszukać Google, ale dlatego, że chcemy być widziani, wybić się ponad spam, który korzysta z praktyk niedozwolonych przez wyszukiwarki. My jakoś musimy dostosować się do sytuacji i walczyć, jeśli nie przebijemy się przez setki spamerskich stronek to nie zarobimy, a biznes który opiera się na sieci musi mieć na względzie to, aby zrobić tak, aby jak najwięcej klientów trafiło właśnie na nasz produkt, na naszą stronę. Cudowne techniki budowania infografik i tego typu pierdół nie zawsze, nie w każdej branży pozwalają na skuteczną promocję. Tak samo powiedzenie „content is king” już dawno przechodzi do lamusa i sam wielokrotnie widziałem jak artykuł treściwy, tematyczny na 20 tysięcy znaków jest niżej w wynikach niż podstrona, gdzie znajdujemy na dany temat 3, 4 zdania. No to powiedzcie mi czy to jest normalne? Już pomijam fakt ile linków leci z różnych spamów do takich artykułów, a mimo wszystko przeżywają one kolejne aktualizacje.

Dodatkowo tworząc ten „dobry” artykuł narażamy się na kopiowanie, na kradzież treści i znowu mając większą stronę, gdzie ich jest ponad 200 nie możemy siedzieć ciągle i monitorować sieci, czy ktoś czasem nam czegoś nie zajumał. Co więcej, widzę często sytuację, że Jan Kowalski codziennie o 7 rano zagląda na serwis A czy nie pojawiło się coś nowego i kopiuje to na swoja stronę. Google o dziwo indeksuję skopiowany artykuł jako pierwszy no i Panowie jesteśmy w czarnej pupie. Pomijam już fakt istnienia zasysaczy RSS, które praktycznie na bieżąco kradną wszystko jak leci, ale Google jako maszyna, zestaw algorytmów nie jest w stanie właściwie ocenić sytuacji i nigdy nie będzie. Przykro mi, ale to nie jest film sci-fi, gdzie maszyny myślą podobnie jak ludzie.

Jak więc robić, aby zarobić i być w zgodzie z Google?

  • Pisząc artykuł trzymaj się tematu
  • Nie kopiuj nawet małych części artykułów z innych stron, a jak już chcesz zacytować to używaj znaczników blockquote. Niech cytat nie będzie dłuższy niż 10% całego artykułu.
  • Nie pisz po raz setny o tym samym dodając w artykule pierdyliardy odnośników do źródeł – jaki to ma sens?
  • Podawaj źródła, które będą dowodem na to, że piszesz prawdę i jesteś wiarygodny.
  • Zaciekaw czytelnika i wymuś na nim rozpoczęcie konwersacji w komentarzach, czy na profilach w portalach społecznościowych.
  • Postaraj się, choć po części pisać gramatycznie, nie popełniaj oczywistych błędów (jak choćby ja to robię;)).
  • Uklęknij i módl się, aby inni udostępniali twój artykuł i polecali go na innych stronach.
  • Módl się, aby linki z punktu wyżej nie zostały uznane przez Google jako nienaturalne.
  • No i najważniejsze, promując artykuł na Facebooku wstawcie zdjęcie z jakąś Panią eksponującą górne atutu kobiecości. Pewne rzeczy zawsze dobrze konwertowały, zwłaszcza jeśli chodzi o męską część użytkowników.
Rate this post
Rate this post